ZOBACZ TEŻ: Rajd Barbórka 2019: Wywiad z Miko Marczykiem przed startem: "Kajetan jest dla mnie wielkim autorytetem pod wieloma względami"
Jak się czujesz w Polsce?
Dobre pytanie, bo rzeczywiście ostatnio ciągle byłem w podróży i nie miałem zbyt wiele czasu dla siebie. Ale teraz jestem w domu, na Śląsku Cieszyńskim, w Ustroniu. Jak zwykle jest tu pięknie i zawsze wracam tu z wielką przyjemnością. Za mną dużo czasu w rozjazdach, ale taki był cel – walczyć w mistrzostwach świata na najwyższym poziomie. Z domu nie da się tego zrobić.
Pierwszy sezon w WRC 2 już za Tobą. Jakie miałeś założenia na początku roku? Uczyć się, zdobywać doświadczenie, czy walczyć na całego z konkretnym planem?
To trudne pytanie, bo właściwie wszystkie odpowiedzi byłoby prawdziwe, ale chyba najbliżej jestem ostatniej. Nie oznacza to, że nie musiałem się dużo uczyć. Nauka zawsze jest nieodzownym elementem na początku każdej drogi, szczególnie, kiedy nie masz ogromnego bagażu doświadczeń. A tak właśnie było w moim przypadku, bo na wielu rajdach byliśmy po raz pierwszy. Właśnie dlatego oczekiwania względem wyniku nie mogły być zbyt wygórowane. Poza tym w rajdach na poziomie mistrzostw świata wielu zawodników ma wszystko podane na tacy, zorganizowane od początku do końca, pracuje z nimi ogromna grupa ludzi tworząca zespół. Kierowca ma właściwie jedno zadanie – wsiąść do samochodu i pojechać najszybciej, jak potrafi. Ja mój zespół prowadzę sam, rozmawiam z partnerami i sponsorami, wiele rzeczy spoczywa na moich barkach. Dlatego uważam, że oczekiwać od siebie zdobycia tytułu mistrzowskiego w pierwszym sezonie byłoby wręcz niepoważne. Nie ukrywam jednak, że nasz apetyt rósł w miarę upływu sezonu. Miejsca na podium, prowadzenie w Argentynie, zanim samochód uległ awarii, dzięki temu wszystkiemu uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi.
To zmieni cele przed kolejnymi sezonami?
I tak i nie. Rajdy są specyficznym sportem. Tu każdy sezon oznacza zupełnie nowe rozdanie. Przed rozpoczęciem rywalizacji możesz sobie założyć wszystko, ale później, w miarę upływu czasu musisz dostosowywać i zmieniać swoją taktykę i swoje oczekiwania w zależności od wydarzeń. Rajdy to także strategia i ciągłe jej modyfikowanie. Może się okazać, że pomimo większego doświadczenia, kolejne starty czy kolejne sezony mogą być znacznie trudniejsze od pierwszego. Poza tym pamiętajmy, że zanim będziemy rozmawiać o wynikach w kolejnych sezonach, najpierw trzeba mieć pewność, że te starty w ogóle będą. Tu wiele zależy od decyzji naszych partnerów i sponsorów, od tego, kiedy ona zapadnie. Zdarza się, że taka decyzja pojawia się bardzo późno, także dlatego, że jest zależna od aktualnej koniunktury, od sytuacji na rynku i od wielu niezależnych od nikogo elementów.
Jaka są największe różnice pomiędzy startami w cyklach ERC i WRC? Czy to przepaść, czy może specyfika tych serii jest podobna?
Nie powiedziałbym, że ERC i WRC różnią się od siebie diametralnie. Jest mnóstwo podobieństw, obie serie są profesjonalnie zorganizowane. Ale w WRC jest trudniej wskoczyć na podium. Dlaczego? Dlatego, że tu startuje zdecydowanie więcej chłopaków, którzy potrafią jechać naprawdę szybko. W ERC biliśmy się na każdym rajdzie z kilkoma załogami, podczas gdy w WRC do równej rywalizacji stawało przynajmniej kilkunastu kierowców. Trudniej jest też z innego powodu – rajdy WRC są dłuższe, a doba wciąż ma tylko 24 godziny… W WRC do przejechania mamy 30-40 procent więcej, a to stanowi kolosalną różnicę. Często po prostu brakuje dnia i chwili na odpoczynek.
Sezon tradycyjnie zamkniesz startem w Rajdzie Barbórka i w tym roku będzie to Twój jedyny rajd w Polsce.
Tak, nie mogło mnie tu zabraknąć, ze względu na kibiców, przyjaciół i moich partnerów. Wielu dziennikarzy pyta mnie, dlaczego zawsze jestem na Barbórce, nawet jeśli doskonale znają odpowiedź, bo ona nie zmienia się od dawna. Barbórka jest unikatowym rajdem, bardzo krótkim, ale przynoszącym ogromne ilości emocji zarówno kibicom jak i zawodnikom. Tu każdy chce być najlepszy, każdy chce wygrać. Dobrze się wszyscy bawimy, ale na Barbórce zawsze jest też zacięta walka o pierwsze miejsce, ponieważ tu nikt nie odpuszcza. Barbórka to też swego rodzaju podziękowanie i ukłon w stronę kibiców, którzy nie mają okazji zobaczyć mnie na trasach w Polsce.
W ubiegłym roku wygrałeś Karową o niespełna sekundę. Czujesz na plecach coraz głośniejszy oddech młodszych rywali?
Taka jest kolej rzeczy. Kiedyś na Karowej czy w Rajdzie Barbórka każdy chciał pokonać Tomka Kuchara. Teraz wszyscy chcą wygrać z Kajetanowiczem, bo najwięcej można zyskać jadąc z założeniem „bij mistrza”. Dla mnie to trudna sytuacja, ponieważ w opinii kibiców i mediów każde miejsce poza pierwszym będzie dla mnie przegraną. Pamiętam, rok temu, po pierwszym odcinku byłem drugi i media już podchwyciły małą sensację. Na tym też polega specyfika tej imprezy, takie pojedynki rozgrzewają publiczność. A przegrać Barbórkę jest wbrew pozorom bardzo łatwo. To jest krótki rajd, więc właściwie każdy błąd może decydować o tym, czy wygrasz, czy będziesz poza dziesiątką.
Jaka jest recepta na zwycięstwo w Rajdzie Barbórka?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale wydaje mi się, że najważniejsza zasada, to „nie popełniaj błędów”. Wiem, że nie odkrywam Ameryki, ale bezbłędna jazda daje szansę na walkę o wygraną nawet teoretycznie słabszym załogom. Ten rajd jest tak krótki, że nie ma tu miejsca i czasu na odrabianie strat. Nie pomogą umiejętności, nie pomogą setki koni mechanicznych. Wielokrotnie okazywało się, że bardziej zaawansowane technologicznie maszyny WRC na takich odcinkach specjalnych przegrywają z samochodami R5. Tu nie potrzeba też ogromnej odwagi, bo na Barbórce nie osiągamy kosmicznych prędkości. Z tych wszystkich powodów na zwycięstwo w Barbórce ma szansę bardzo szeroka grupa kierowców. To jest piękne i sprawia, że Barbórka jest jak magnes.
Rozmawiał Adam Widomski
fot. Karolina Borkowska / MotoReporter24.pl
Zapraszamy do polubienia fanpage MotoReporter na Facebooku oraz do śledzenia naszego Instagrama, aby być na bieżąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz